Później niż zawsze, ale jest. Kolejny newsletter, sierpniowy, trafił właśnie do skrzynek subskrybentów. A ja przypominam, że poza nim, wysyłam również krótsze wiadomości, których nie archiwizuję na blogu. Warto się więc do zebzowego newslettera dopisać.
Newsletter, sierpień 2022
Dziś będzie więcej prywaty i osobistych obserwacji, niż dzielenia się raportami, badaniami i podobnymi. Więc dziś o szukaniu pracy w obszarze projektowania, moich wnioskach i oczywiście polecajkach.
Zacznijmy od tego, że nie jestem żadną specką w temacie rekrutacji. Właściwie rekrutuję się teraz pierwszy raz od kilku lat. Moje obserwacje opieram więc na moich doświadczeniach z drugiej strony (jako osoby rekrutującej do zespołu) oraz obserwacji i doświadczeń osób, z którymi rozmawiałam przez ostatnie lata na temat rekrutacji i problemów z nią związanych. Obecne rekrutacje, w których jestem w trakcie są o tyle nowe, że wszystkie są do firm zagranicznych i produktowych.
Mądre słówka
Whiteboard challenge – przyznam, że to coś, czego obawiałam się najbardziej. To forma ćwiczenia, zdalnego lub na miejscu (w biurze), które polega na rozwiązaniu jakiegoś problemu projektowego. Jest więc zespół, który wprowadza nas w problem, a naszym zadaniem jest pokazać jak podeszlibyśmy do rozwiązania tego problemu. I tu zależnie od firmy mamy godzinę, kilka lub cały dzień na wspólną pracę nad tym problemem. Zdalnie szerujemy ekran albo pracujemy w Figmie, na miejscu mamy tablicę, stoły, salę, w której pracujemy. W praktyce, nie spotkałam się w trakcie kilku ostatnich rekrutacji z takim zadaniem, ale wiem, że są firmy, które regularnie je przeprowadzają – również te polskie. Osobiście nie jestem ich wielką fanką, ale ich założenie to oszczędzenie czasu obu stronom – bo zastępują kilkudniowe „zadania domowe”.
List motywacyjny (cover letter) – to coś, co być może ćwiczyliście w liceum na zajęciach z przedsiębiorczości (są jeszcze takie lekcje w ogóle :P?). I zawsze wydawało mi się to zupełnym przeżytkiem i myślałam, że niewiele firm już z tego korzysta. Jakie było moje zaskoczenie, gdy odkryłam, że właściwie każde ogłoszenie zagraniczne, oprócz dołączenia CV wymagało również dołączenia listu motywacyjnego (za to nie każde wymagało portfolio :P). I tak, cały czas mowa o stanowiskach projektowych.
I wiecie co? Trochę rozumiem potrzebę. CV jest dość suchym dokumentem, którego celem jest przede wszystkim skrótowe przedstawienie naszych doświadczeń. Portfolio z reguły wręcz odwrotnie, potrafi być obszerne i opisuje nasze projekty. Ale to list motywacyjny jest tym miejscem, gdzie możemy się trochę „sprzedać”. Opowiedzieć dlaczego to my jesteśmy super na to miejsce, które umiejętności i doświadczenia pomogą nam realizować się w tej roli. Co ważne – to nie może być formatka ściągnięta z neta i wysyłana ta sama do każdej firmy. Warto się tu odnieść dokładnie do treści ogłoszenia, samej firmy. Mam poczucie, że to mocno niedoceniana u nas forma.
Szukanie pracy – jak to sobie zorganizować?
Na kanale powstał film, w którym opowiadałam o tym jak planuję szukanie nowej pracy. Lubię planować i organizować, więc takie podejście dobrze mi się sprawdza. I nawet jeśli nie jesteście typem osób, które działają podobnie, zachęcam do przygotowania sobie przynajmniej jakiegoś miejsca (np. narzędzia, dysku w chmurze, folderu w skrzynce pocztowej), gdzie możecie zbierać wszystkie informacje dotyczące rekrutacji. Jeśli aplikujecie do jednej firmy, z zamiarem dostania się właśnie tam, to problem jest mniejszy, niż gdy aplikujemy jednocześnie do kilku lub kilkunastu firm. Jak to sobie ogarnąć?
Wybrałam Notion jako moje centrum dowodzenia – mam tu formatkę, w której mam kopie ogłoszeń, na które odpowiadałam, daty i nazwiska osób, z którymi rozmawiałam, notatki z rozmów – głównie o co pytali i o jakich projektach opowiadałam. Przed kolejnymi rozmowami mogłam więc zerkać na notatki i szybko przypomnieć sobie o czym gadaliśmy. Nie notowałam w trakcie rozmów bezpośrednio w Notion, miałam pod ręką mały notes i zapisywałam notatki właśnie tu. Po rozmowach siadałam do Notion i robiłam podsumowanie w formie cyfrowej.
Calendly – w ogóle o tym nie pomyślałam na etapie planowania, ale szybko odkryłam, że trochę trudno połapać się z dniami i godzinami, kiedy ktoś zaczyna się odzywać. To istotne zwłaszcza jeśli macie napięte kalendarze, wiele spotkań i daty i godziny potrafią się zmieniać. Jedna rekruterka sama podsyłała swoje Calendly bądź Calendly innych pracowników, z którymi miałam umówić się na spotkanie. Ale pozostałe prosiły o podanie dni i godzin kiedy mogę się spotkać. No i trwało to chwilę zanim się poprzerzucałyśmy tymi godzinami.
Dlatego dość szybko założyłam sobie konto na Calendly (jest darmowe) i zsynchronizowałam to z moim kalendarzem. Plus jest taki, że Calendly się na bieżąco aktualizuje, więc jeśli dochodzą nowe spotkania, to usuwają się odpowiednie sloty czasowe, by ze sobą nie kolidowały. Podobną funkcję macie w kalendarzu Google (ale tylko w tej płatnej wersji – dodajemy wtedy w kalendarzu wydarzenia w kategorii „terminy spotkań”).
I jeszcze jedno narzędzie, mi niezbędne, ale myślę, że przyda się wszystkim, którzy nie znają różnić między zarobkami na UoP czy B2B. Czyli kalkulatory wynagrodzeń. W związku z tym, że szukałam pracy w konkretnym kraju, którego system podatkowy jest dla mnie nowością, każdą kwotę (brutto, netto, rocznie) musiałam sobie szybko przeliczać na zarobki miesięczne na rękę. Przykładowy kalkulator wynagrodzeń w Polsce znajdziecie tutaj i tutaj (wersje przeglądarkowe, darmowe).
Ciekawa obserwacja ?
Chciałam podzielić się jeszcze jedną rzeczą. Która chyba najbardziej w całym tym procesie szukania pracy mnie zaskoczyła. I wiąże się z… reakcjami osób mnie obserwujących na to, że w ogóle szukam pracy (JAK TO MOŻLIWE, ŻE W OGÓLE MUSZĘ COŚ ROBIĆ I OFERTY Z KAŻDEGO ZAKĄTKA ŚWIATA NIE SPŁYWAJĄ?! :D) oraz, że dostaję odpowiedzi odmowne (Z TWOIM DOŚWIADCZENIEM I FEJMEM NA JUTUBIE?!). Bardziej doświadczeni koledzy i koleżanki z kolei gratulowali odwagi, że w ogóle mówię o tym, że odpadam z rekrutacji. Jakbym była, no wiecie, jakąś alfą i omegą, której to się nigdy nie może przytrafić.
I z jednej strony to miłe i łechcące ego – ale tylko przez chwilę. Bo po tej chwili sprowadza się do rozmyślań o tym jak wiele rzeczy „marka” może nam przesłonić. Tak – jestem rozpoznawalną osobą w projektowym (POLSKIM) internecie, działam w społeczności, udzielam się na uczelniach, jest duża szansa, że osoby zaczynające przygodę z UX na mnie trafią. Ale to koniec końców tylko… gadanie o projektowaniu. I, no wiecie, to się wcale nie musi przekładać na umiejętności, praktykę i podobne.
I mówię o tym, nie dlatego, że sama się za złą projektantkę uważam. Ale nie uważam się też za najlepszą. Szukam pracy w innym kraju, gdzie nikt nie słyszał o „zebzie”, „Mobee Dicku” ani w którym moje doświadczenie nie robi na nikim wrażenia. Bo jest tam pięć razy tyle równie doświadczonych osób (i jeszcze więcej tych z większym i ciekawszym doświadczeniem). Dlaczego o tym piszę? Z dwóch powodów.
Po pierwsze – to nie jest tak, że wejdziecie teraz w UX (bo jest ciekawy, bo się dobrze zarabia, bo jest zapotrzebowanie) i po roku czy dwóch będziecie przebierać w ofertach. Tak, osoby z jakimkolwiek doświadczeniem mają łatwiej, mają więcej opcji, będą się odzywać do nich rekruterzy i rekruterki. Ale to wcale nie oznacza, że każda firma przywita nas z otwartymi ramionami i bezkrytycznie przyjmie, że umiejętności i doświadczenie są wystarczające na pracę w tej czy tamtej firmie. A to oznacza, że nawet fakt, że sporo osób się będzie z ofertami odzywać, nie musi oznaczać, że przejdziemy procesy rekrutacyjne. Firma firmie nierówna. I pracując jako, nawet Senior UX Coś Tam Designer w jednej, wasz poziom w drugiej może być określony na poziomie Juniora. Serio ; )
Po drugie – martwi trochę to bezkrytyczne patrzenie na osoby, które dużo gadają. Bo można dużo mówić o projektowaniu, badaniach, UXie, Product Designie i wiecie co? Wciąż nie mieć o tym zbyt dużego pojęcia. To naprawdę nie jest trudne – przeczytać parę książek, artykułów i stworzyć z nich podcasty, blogi, kanały, TikToki, Instagramy. Źródeł na tworzenie contentu jest sporo. I sporo jest materiałów, które zawierają błędy, złe interpretacje i złe tłumaczenia. Ale nie wiedzą tego osoby początkujące.
Mamy więc mnóstwo kursów i szkół od osób, które jakby spojrzeć na ich doświadczenie, praktykę zdobywały na stażach i jako juniorzy. Guru, którzy całe życie pracowali w swojej firmie, po swojemu, więc mogą nie mieć wyobrażenia, jak działają rozbudowane zespołu w większych firmach. Spece produkujący całe grupy uczniów odklepujących portfolio z templatek, które po wczytaniu się w szczegóły… nie mają żadnego sensu i uzasadnienia dla ani jednej z nich.
Można lubić prowadzące i prowadzących podcasty i kanały na YouTube, ale warto sobie jednak oddzielić sympatię od jakości wykonywanej pracy na co dzień. No bo przecież, nie wiemy jak większość z tych osób pracuje. Nie wiecie również jak pracowałam ja, bo nigdy tego dokładnie nie pokazywałam ?
Odrzucenie jest ok, zdarza się często
To co mnie cieszy, to fakt, że coraz częściej mówimy głośno o tym, że coś nie wychodzi. LinkedIn, Twitter, Instagram – w tych miejscach nie raz widziałam już wiadomości osób, które były odrzucane z rekrutacji wielokrotnie. A mimo to, nie poddawały się i próbowały dalej.
Co zrobić kiedy odrzuciło nas już kilka / kilkanaście firm i nadal nie przeszliśmy choćby jednego etapu rekrutacji? Robimy dokładnie to, co zrobilibyśmy w projekcie, w którym testujące osoby nie są w stanie przejść prostego zadania w prototypie. POPRAWIAMY. Jeśli dostajecie regularne odmowy na etapie CV i listu motywacyjnego lub portfolio, oznacza to, że być może to najwyższy czas by spróbować coś w nich zmienić. Spotkałam się z częstym olewaniem CV przez projektantów – w imię – portfolio jest najważniejsze! Ale uwierzcie mi, jeśli CV jest niedopracowane, ma słabą hierarchię, czytelność, nie chce się go szybko czytać, to kto miałby uwierzyć na słowo, że lepiej poradzicie sobie z bardziej złożonym zadaniem w projekcie?
Jeżeli odpadacie na etapie rozmów, może to czas by popracować nad umiejętnością prezentacji, odpowiadania na pytania, prezentowania swoich projektów (opowiadanie o nich jest turbo ważne).
I zawsze warto pytać o feedback. Prawdopodobnie dużo firm to oleje, ale znajdą się wśród nich i takie, które odpiszą dlaczego was odrzucili.
Pytania i odpowiedzi – Q&A o szukaniu pracy
Na kanale i blogu pojawiły się też nowe materiały – odpowiadałam na pytania, które zadawały osoby w komentarzach na YouTube i Instagramie. W obu materiałach jest spis treści, więc możesz podejrzeć czy jest tam coś, co Cię interesuje.
Co jeszcze się działo?
Na kanale i blogu pojawiło się kilka materiałów, może któryś z nich was zainteresuje:
Tekst o odchodzeniu (z usług) – o tak zwanym off-boardingu i jak bardzo sobie firmy z nim często nie radzą
Mentoring – czy warto? – materiał o tym na co zwracać uwagę, gdy decydujemy się na mentoring. Wiąże się też z wywiadem, którego udzieliła mi Ula Mitas-Drozdowska
Krótki tekst o projektowaniu dashboardów – zainspirowana ostatnim Idź Pan w UI! nareszcie wrzuciłam te moje gadania z lajwów w formie tekstowej
Rozmowa z Martą Nawrocką – o prowadzeniu nie jednej, a dwóch firm związanych z projektowaniem!