Znalazłam pracę, czyli podsumowanie poszukiwań pracy

Nadszedł czas żeby stworzyć kontynuację wpisu, który powstał w grudniu a opowiadał o moim pół roku bezrobocia. Udało mi się pracę znaleźć i właśnie po dwóch miesiącach uciekam na dłuższy wyjazd, więc może to odpowiedni moment, żeby stworzyć małą aktualizację.

Szerzą wersję tego materiału znajdziecie na YouTubeSpotify.

No ale mamy pozytywne zakończenie

Ostatni wpis kończyłam informacją, że nadal jestem w trzech procesach rekrutacyjnych. I właśnie jeden z tych procesów zakończył się złożeniem oferty i moją akceptacją warunków. Żeby było ciekawiej – dostałam się do firmy, w której już poniekąd pracowałam… a bardziej byłam „wypożyczoną” z agencji projektantką (outsourcing). I w firmie tej spędziłam… 3 lata. Można więc powiedzieć, że trochę wróciłam jak do siebie – bo znam otoczenie biznesowe, niektóre osoby z organizacji, produkty – jest na pewno łatwiej. Ale też dołączyłam do firmy w holenderskim oddziale, więc jest okazja na nowe doświadczenia.

Znajomość firmy (a także ludzi) na pewno pomogły mi podejść do rekrutacji trochę bardziej na luzie. Choć z każdym kolejnym etapem poziom stresu się odpowiednio podnosił. No bo jednak stwierdziłam, że głupio by się było wyłożyć na rekrutacji do firmy, którą znam 😀 Na całe szczęście historia ma pozytywne zakończenie i od dwóch lat jestem projektantką w Diebold Nixdorf.

Co mi nie wyszło?

Systematyczność. No cóż. To trudne. Jak się ma perspektywę kilku miesięcy poszukiwań pracy, to zawsze jest ta szansa, że można coś przełożyć na jutro, na za tydzień, na kolejny miesiąc. W efekcie, ten moment poprawiania CV, portfolio, budowania strony, niepotrzebnie się rozciągnął. Spokojnie mogłam to zrobić dużo szybciej (np. przed zwolnieniem, o którym wiedziałam, że nastąpi). Mimo to, udało się wszystko dość sprawnie poprawić i zaktualizować

Networking. Bo ja go bardzo zawsze wszystkim polecam, ale z całego serca go nie cierpię 😀 Mój introwertyzm i wewnętrzny krytyk mocno mnie zniechęca do wszystkiego co wymaga interakcji z obcymi ludźmi. Udało mi się wpaść na jeden meetup (w trakcie wakacji po prostu niczego nie organizowano), ale na pewno mogłabym pojawiać się na nich częściej.

Budowanie „marki osobistej” na LinkedIn. I nawet się cieszę, bo jestem pewna, że częstsza interakcja z tym portalem doprowadziłaby mnie szybko do depresji. Ostatecznie z LinkedIna korzystałam jak z ogłoszeń o pracę, a pisanie tam i udzielanie się sobie darowałam. Choć jestem pewna, że łatwiej byłoby mi dotrzeć do potencjalnych zatrudniających w ten sposób.

Nie przeżyłabym za hajs z YouTube. A bardziej chodzi o to, że mimo, że miałam ku temu najlepszą okazję (sporo wolnego czasu), to jakoś specjalnie nie nadrobiłam z materiałami na kanał i bloga, które mam na liście do tworzenia.

Co mi wyszło?

No oprócz tego, że udało mi się jednak znaleźć pracę, zastanawiałam się z czego jeszcze jestem zadowolona z tych poszukiwań pracy.

Wsparcie. Bardzo cieszy mnie to, jak dużo propozycji i zapytań dostawałam od osób, z którymi kiedyś pracowałam. Większość firm oferowała jednak zatrudnienie na terenie Polski lub w ramach b2b, co ani mi się nie opłacało, ani nie było tym, czego szukałam. Dla mnie to jednak sygnał, że ta praca, którą wykonywałam została przez kogoś doceniona i ludzie chcieliby pracować ze mną dalej.

Zasady. No i wyszło mi też to, że nie robiłam rzeczy, z którymi się nie zgadzam. Które mi nie pasowały. Że wolałam odpuścić, zamiast brnąć w jakieś procesy, w których czułam, że marnujemy sobie z rekruterami nawzajem czas. Choć z perspektywy czasu, mogłam podziękować w kilku firmach wcześniej.

Kursy. Wykorzystałam za to czas żeby nadrobić kilka materiałów z Interaction Design Foundation i Skillshare. Choć tego drugiego głównie używałam do wszystkiego poza projektowaniem (np. nauki haftu :D).

Co bym zmieniła?

Częściej spotykała bym się z ludźmi. I to tak nawet nie w kontekście zawodowym i szukania pracy. Chodzi o takie zwyczajne, ludzkie podtrzymywanie relacji. Udało mi się poznać kilka osób w Amsterdamie, dzięki poprzedniej pracy i miałam okazję spotykać się z tymi ludźmi od czasu do czasu. Ale wiem też, że mogłam robić to częściej.

Na pewno mogłabym być aktywniejsza i korzystać z dostępnych w Amsterdamie, darmowych wydarzeń. I choć wakacyjnie mam wymówkę – działo się mało, to na jesień ominęło mnie kilka potencjalnie ciekawych.

Wychodziłabym też bardziej do rekruterów i firm. Większość moich rekrutacji to po prostu wysyłanie aplikacji na ogłoszenia. Więc tu potencjalnie mogłam wyróżnić się odzywając się do osób, za rekrutacje odpowiedzialnych.

Co mi dały te miesiące bezrobocia?

Oprócz tego, że po prostu odpoczęłam (choć to takie odpoczywanie przeplatane stresem). I zwiedziłam lokalnie mnóstwo miejsc (przede wszystkim muzea)! Te kilka miesięcy pozwoliły mi mocno poprzestawiać priorytety i trochę mniej spinać się pracą.

Praca była zawsze dla mnie bardzo ważna – sukcesy i porażki zawodowe odbierałam bardzo osobiście i przez długie lata stawiałam ją na pierwszym miejscu. Ostatnie dwa lata są pod tym kątem dla mnie dość przełomowe, a zwolnienie i czas szukania pracy chyba to wszystko przypieczętowały. Dalej lubię swoją pracę i chcę wykonywać ją jak najlepiej. Ale nie musi oznaczać to całkowitego poświęcenia się w imię budowania czyjegoś biznesu.

Mi się udało ale wiele osób wciąż walczy

Miałam dużo szczęścia i moja historia poszukiwań pracy dobiegła końca (na razie, mam nadzieję na długi czas :D). Ale jest wsród czytających ten wpis na pewno wiele osób, które nadal pracy szukają. I trzymam za was wszystkich bardzo kciuki i wirtualnie przytulam, bo wiem jak trudne są to chwile. Pamiętajcie, że w takich momentach możecie korzystać ze wsparcia swoich bliskich lub profesjonalnej pomocy – terapeutek i terapeutów.

Nadchodzi powoli okres majówkowo-urlopowy więc wiele rekrutacji po prostu będzie zwalniać – a to oznacza, że trzeba trochę uzbroić się w cierpliwość, by otrzymać odpowiedzi do aplikacji.

You May Also Like