Na Q&A pokazywałam Wam fragmenty moich prac dyplomowych i wspomniałam tam, że w sumie mogłabym nagrać o nich osobne materiały, ze względu na obszerność tematu. Okazało się, że chyba jesteście tym zainteresowani, rownież wcześniej pytaliście o same obrony i wybór tematów, więc to dobra okazja żeby to przegadać. Dzisiaj moja praca licencjacka, jak się zmieniała, skąd wzięłam pomysł i jakie mam dla Was rady.
Poniedziałkowy materiał video jak zawsze na kanale:
Praca licencjacka? Ale gdzie?
Słowem wstępu, dla tych, co nie wiedzą. Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych w Warszawie (teraz Akademia), Wydział Sztuki Nowych Mediów, kierunek grafika, specjalizacja wizualizacja. Pracownie, w których mieliśmy wykonywać nasze dyplomu wybieraliśmy w drugim semestrze drugiego roku studiów. I ja, jak kilka innych osób, początkowo wybrałam zupełnie inną pracownię (zarówno na licencjackie, jak i magisterce).
Praca licencjacka na studiach artystycznych
To, co wyróżnia tworzenie dyplomu licencjackiego od klasycznych studiów, to fakt, że oprócz napisania pracy teoretycznej, musimy przygotować również projekt. Dla jednych będzie to redesign lokalnej marki, dla innych strona internetowa albo aplikacja. To, co będzie tym projektem zależy od uczelni, pracowni i promotora, z którym przyjdzie Wam pracować. No i oczywiście tym, czym właściwie będziecie chcieli się zajmować.
Skąd wziąć pomysł na projekt dyplomowy
Przede wszystkim zastanówcie się co Was kręci. Czy chcielibyście zaprojektować identyfikację wizualną jakieś firmy, system oznaczeń w galerii handlowej, animację, stronę internetową albo interaktywną książkę? Przemyślcie też, co będziecie w stanie zrobić. Łyso brać się za projekt strony internetowej, kiedy nie macie w tym temacie żadnego pojęcia. Nauka narzędzia do animacji 3d, kiedy musicie myśleć o scenariuszu i rozrysowywać storyboardy może w pewnym momencie zacząć Wam wadzić. Możecie wychodzić ze swojej strefy komfortu i łapać się zadań, które będą dla Was super-wyzwaniem. Ale pamiętajcie, że projekt dyplomowy robicie z reguły na równi z zaliczaniem zwykłych zajęć, czasami czasu będzie mniej niż mogłoby się wydawać.
Później analizujecie jakie tematy Was interesują? Czy jest to sport, czytanie, kino, rozwój osobisty, a może podróże? Chcecie zająć się edukacją, rozrywką, czy pomóc lokalnemu schronisku? Wybierając zakres zainteresowań, zawęzicie sobie możliwości – uwierzcie mi, to przyda się bardziej niż po prostu „– mogę zrobić wszystko”.
Dlaczego wzięłam konkretnie ten projekt?
W czasie moich studiów licencjackich byłam zafascynowana trzema tematami: typografią, ilustracją dziecięcą (i książkami edukacyjnymi) i technologiami mobilnymi. Po głowie chodziło mi robienie aplikacji edukacyjnych dla dzieci. Więc kiedy przyszedł moment wyboru tematu, przyszło mi to całkiem łatwo. Na początku jednak wybrałam zupełnie inną pracownię (pracownia Typografii) i dopiero po kilku konsultacjach z prowadzącą, ostatecznie postanowiłam przenieść się do pracowni Projektowania komunikacji wizualnej.
I choć pomysł przyszedł szybko, nie oznaczało to wcale, że mam na niego jakąś większą koncepcję. Naprawdę dużo wody upłynęło zanim wyklarowała mi się wizja dyplomu. I wiecie, jest to całkiem normalne. Pierwsze założenia i pomysły wcale nie muszą być tymi właściwymi.
Jak zmieniał się mój projekt?
Pierwsze koncepty były dość nieporadne. Zakładałam, że wszystkie opisy wykonam ręcznie. Pismem przypominającym pismo dziecięce. Jednak wiecie, mam absolutnie obrzydliwy charakter pisma i po pierwszych próbach już było jasne, że ten pomysł po prostu nie wypali.
Dlatego z pisania wszystkich tekstów odręcznie, przeszłam na ręcznie robione nagłówki. Tych było do stworzenia zdecydowanie mniej, więc szybko zajęłam się kreśleniem kolejnych propozycji. Nic jednak nie robiło specjalnego wrażenia, ani na mnie, ani na wykładowcach.
Na jednych z zajęć, prowadząca podpowiedziała mi fajny pomysł. I tak zamiast skupiać się dalej na rysowaniu, powstał wydzierankowy krój pisma. Był pokraczny, niezdarny, taki dzieciowy. Szybko zakochałam się w tym pomyśle.
Nie tylko typografia się zmieniała
Podobne zmiany zachodziły w obrębie wizualizacji map i obiektów, które na tych mapach miały się znajdować. Pierwsze propozycje były dosyć… głupie. Kombinowałam z formą jak koń pod górę. Raz mocno upraszczałam, by znowu skomplikować rozcinając mapy na małe kawałki. Tworzyłam je z modułów (trójkąta), rozkładałam i składałam z powrotem.
Raz nie miały koloru, by następnym razem otrzymać tekstury, wzory i całą gamę barw. Ostatecznie padło na najprostsze rozwiązanie – maksymalne uproszczenie kształtów. Pozbyłam się łuków i nieregularnych linii. Postawiłam na kolor, a nie zdobienie patternami.
Obok map, swój styl musiały otrzymać także zwierzęta, widoczne w atlasie. Pierwszy pomysł polegał na wykorzystaniu przedmiotów i dorysowywaniu im niezbędnych elementów, które mogły określić konkretne zwierzę lub roślinę. Z piórka można było zrobić ptaka, z kamienia słonia i tak dalej. Wraz z postępem prac (typografia, mapy i zwierzęta szły równocześnie), okazało się, że byłby to zbyt, niepasujący koncept do całej reszty. Wrócił więc temat uproszczeń.
Jednak wciąż nie byłam zadowolona z tego jak prezentują się moje zwierzaki. Aż przy okazji zabaw modułem trójkąta w mapach, doszłam do wniosku, że podobnie można potraktować obiekty. Tylko, że tu, punktem wyjścia mogłoby zostać origami. Zaginanie papieru sprawia, że formy, które otrzymujemy z reguły są dość kanciaste i lekko pokraczne. Postanowiłam oprzeć się na tym pomyśle i stworzyć zwierzaki z „origami”.
Jednak mnogość linii, przecięć, była tak duża, że w małym formacie zwierzaki po prostu by się pogubiły. Usunęłam więc linie i zostawiłam po prostu kanciaste kształty. Każde ze zwierząt nie miało więcej niż dwóch, trzech kolorów i w ten sposób udało się wypracować formę wszystkich obiektów, które znalazły się w atlasie.
Na koniec – plansze!
Starałam się od początku nie projektować tylko poszczególnych elementów. Ostatecznie musiały tworzyć całość i dobrze komponować się obok siebie. Tak jak z innymi elementami, duże zmiany przeszły też plansze. Od tych początkowych, gdzie próbowałam pisać ręcznie, przez takie, gdzie mocno minimalizowałam efekty graficzne.
Przez długi czas walczyłam ze sposobem wyświetlania elementów na mapie, jakby miało to aż tak duże znaczenie (zwierzęta i rośliny obejmują przecież całe obszary). Dlatego ostatecznie widok mapy świata pozbawiony był obiektów, a w konkretnym obiekcie pojawiała się mała mapka z wizualizacją tego, gdzie obiekt występuje.
Prace nad tym dyplomem trwały półtora roku – od drugiego semestru, drugiego roku, aż do końca trzeciego roku. Nie załapałam się jednak na obrony w pierwszym terminie i do dokończenia prac miałam jeszcze całe wakacje (taka zabawa…). Obrony odbyły się z końcem września, więc dało mi to dodatkowe trzy miesiące intensywnej pracy.
Czy jestem zadowolona z końcowego efektu?
Nie jest źle. Oczywiście, patrząc na to po tylu latach pracy, widzę sporo błędów i niespójności. Na pewno popracowałabym nad kolorystyką (momentami jest zbyt oczojebna) i kompozycją niektórych planszy. Zdecydowanie za bardzo postawiłam też na ilość, nie jakość. Pamiętam, że w pewnym momencie już po prostu „produkowałam” kolejne ekrany, tak, żeby wyrobić się z terminem. Patrząc na zakres prac kolegów i koleżanek, spokojnie mogłam oddać 1/4 tego, co zrobiłam i też byłoby dobrze.
Nie zapomnijcie o prezentacji
No ok, macie gotowy projekt. Praca teoretyczna napisana i zrecenzowana. Przyszedł czas na obrony. Ale zanim do nich podejdziecie, zadajcie sobie pytanie, czy wiecie co właściwie macie na nich pokazać. Przy animacjach z reguły jest prościej, ponieważ sporo czasu zajmie ich odtworzenie. Nie oznacza to jednak, że to tyle Waszej pracy. W przypadku innych dyplomów jest podobnie. No bo wiecie, wyjdziecie na środek z zadrukowanymi planszami lub wyświetlicie projekt na monitorze i co? Powiecie: „– No popatrzcie sobie.”?
I tu zahaczamy o temat prezentacji dyplomowej. Bo to, że zrobiliście świetny projekt to jedno, ale musicie też go trochę sprzedać (zupełnie jak w prawdziwym życiu prezentując koncepty klientowi). Przygotujcie sobie plan prezentacji. Dlaczego wybraliście sobie ten temat, może macie do pokazania jakieś stare szkice i możecie porównać je z nowymi wersjami. Opowiedzcie o Waszych decyzjach projektowych, procesie i dokładnie zaplanujcie co i w jaki sposób pokazujecie. To sprawi, że dużo spokojniej podejdziecie do samej obrony.