Jestem wielką fanką wszelkiej maści aplikacji. Mobilnych i webowych, programów, stron, to-do list i innych, które w założeniu mają pomagać organizować dzień pracy. I gdybym pisała ten post dwa, trzy lata temu, mielibyście tutaj listę kilkudziesięciu fajnych narzędzi, które uznawałam wówczas za niezbędne. Dziś skracam tę listę zaledwie do kilku.
Okazuje się bowiem, że w pracy, zwłaszcza freelancera, przydają się ograniczenia. I w rzeczywistości, kiedy korzystałam z całej masy aplikacji, ogarnięcie ich i przejrzenie zajmowało mi dobre pół dnia. Coś, co miało mi pomagać w zwiększeniu produktywności, skutecznie mi przeszkadzało i po niedługim czasie stwierdziłam, że jednak czas sobie pewne nawyki uporządkować.
Evernote
dostępne tu: https://evernote.com
Do Evernote miałam kilka podejść. Myślę, że to głównie z winy rozpoczęcia tej przygody od aplikacji mobilnej. Dopiero kiedy zaczęłam korzystać z aplikacji webowej, absolutnie się w nim zakochałam. Evernote to wirtualny zbiór notatników, do których można… tak! Dodawać notatki. Tylko tyle i aż tyle. Evernote przykuł moją uwagę przede wszystkim prostotą. To bardzo wygodny i prosty w obsłudze edytor tekstów, w którym pisząc, skupiam się wyłącznie na pisaniu. Ha, nawet ten post powstaje właśnie w Evernote :)!
Evernote służy mi do robienia notatek, pisania szkiców postów na bloga, czy po prostu jako miejsce, gdzie wrzucam luźne myśli i zarysy projektów. Niewątpliwą zaletą jest synchronizacja notatek na różnych urządzeniach – tablecie i telefonie. Do tego dochodzi cała masa wtyczek do przeglądarek, które pozwalają na wycinanie i zapisywanie fragmentów stron w notatkach.
dostępne tu: https://getpocket.com/
Pocket, to prosta aplikacja służąca do zapisywania artykułów. W ciągu dnia trafiam na całą masę ciekawych stron i tekstów, ale nie zawsze mam okazję do przeczytania ich od razu. Dotychczas takie linki lądowały w zakładkach, zapomniane na kilka tygodni, po czym masowo je usuwałam żeby zrobić “porządki”. Pocket mnie od tego chroni, bowiem to, co zapisałam sobie w trakcie dnia pracy, mogę potem odpalić, w uproszczonej, tekstowej wersji na swoim smartfonie, w trakcie podróży do domu. W dodatku artykuły zapisują się w wersji offline, więc nie straszne mi transfery danych oraz podróż metrem.
Wpisy w Pocket można również otagować, co pozwala uporządkować sobie treści według tematyki i filtrować kiedy chcemy je przeczytać.
Toggl
dostępne tu: https://toggl.com/
Toggl jest świetnym narzędziem, które poznałam dopiero pracując w obecnej firmie. I bardzo, bardzo żałuję, że nie znałam go wcześniej. Toggl to zarówno aplikacja desktopowa jak i webowa, która mierzy czas poszczególnych zadań. Przydatna zwłaszcza dla osób, które pracują na godziny lub po prostu chcą wiedzieć ile czasu dokładnie zajmuje im realizacja poszczególnych etapów pracy.
dostępne tu: https://www.pinterest.com/zebzanet/
Choć dla wielu z Was to po prostu kolejny portal społecznościowy, w którym zresztą można przepaść na długie godziny, dla mnie to jedno z narzędzi pracy. Pinterest jest bowiem bardzo praktycznym systemem do tworzenia moodboardów. Kiedy szukam pomysłów, wchodzę po prostu na zgromadzone przez siebie tablice inspiracji i nie muszę tracić czasu na dodatkowy research i przeklikiwanie się przez masę stron.
Pinterest daje możliwość także współtworzenia tablic, oraz ukrywania tych, których nie chcecie upubliczniać, np. moodboardy tworzone na potrzeby zleceń.
Dropbox
dostępne tu: https://www.dropbox.com/pl/
Co tu dużo mówić. Rezerwowe miejsce na wszelkiego rodzaju dokumenty, które muszę mieć w kilku miejscach jednocześnie. W dodatku zgrywam tu wszystkie moje słit focie, ebooki i inne pliki, które niekoniecznie muszę kolekcjonować na dysku. Dropbox w wersji darmowej ma niestety tylko 2 GB do dyspozycji, ale płacąc 10 euro miesięcznie, ten obszar powiększa nam się już do 1 TB.
update: z dropboxa już całkowicie przerzuciłam się na Google Drive
Program do obróbki grafiki
Zawsze się przydaje – wykadrować zdjęcie, zmniejszyć rozmiar pliku, dodać jakiś tekst do obrazka. Warto mieć dostęp i znać obsługę jakiegoś, choćby najprostszego programu do obróbki grafiki. Wiele osób poleca w tym miejscu Photoshopa, ale zazwyczaj jest to przerost formy nad treścią. Jeśli nie zajmujecie się zawodowo tworzeniem grafiki, płacenie za najnowszą wersję abonamentową jest wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
Na początek wystarczą z całą pewnością programy bardzo podobne, ale darmowe, jak choćby Gimp. Jeśli nie chcecie instalować takiego narzędzia na komputerze, możecie również wypróbować aplikację online, jak np. Pixlr Editor (https://pixlr.com/editor/). Jeżeli jednak upieracie się na Photoshopa, przetestujcie najpierw darmową wersję trial (do pobrania z oficjalnej strony Adobe).
Notatnik + coś do pisania
Zawsze mam w torbie coś na czym można pisać lub rysować. Notatnik, który mam na biurku jest raczej sporych rozmiarów, ale założenie jest takie, że nie muszę go ze sobą nosić. Natomiast w torebce ląduje coś, co zazwyczaj nie przekracza rozmiaru A5, ma gładkie i dość grube kartki, w razie gdyby trzeba było nabazgrać w nim coś mazakami.
update: akurat testuję nowy notes Traveller’s Company, połączony z kalendarzem i jest boski!
Google Drive
dostępne tu: http://drive.google.com/
Odkąd zrezygnowałam z abonamentu pakietu Office (bo odkryłam, że i tak go prawie nie używam) Google Drive skutecznie mi go zastępuje. Mogę tworzyć dokumenty tekstowe, prezentacje i arkusze danych, synchronizują mi się z moim kontem i mogę odpalić je na każdym swoim urządzeniu. Do tego opcja eksportu w popularnych formatach i jesteśmy w domu.
Świetne są też aplikacje, które można dodawać do dysku. Moim super odkryciem jest Realtime Board, czyli wirtualna tablica, na której wspólnie można układać post-ity! Ma wbudowane też całkiem sporo szablonów do budowania person, map empatii czy szablonów modeli biznesowych. W dodatku, w wersji edukacyjnej, jest darmowa!
Plusem jest, że bez problemu mogę dzielić się pojedynczymi plikami lub całymi folderami ze znajomymi. Możemy wspólnie edytować dokumenty ustalając np. plan wyjazdu wakacyjnego, koszty podróży lub wybierając najwygodniejszą datę na imprezę firmową.
Kalendarz
U mnie w wersji papierowej, choć korzystam również z tego wirtualnego. Dla mnie, idealny kalendarz to taki, który ma masę miejsca na dodatkowe notatki. Jeśli jest przy okazji śliczny, jak ten, wydany przez holenderskie Flow Magazine, to już jestem w siódmym niebie.
Kiedy korzystam z wersji wirtualnej, wybieram tę od Google. Google Calendar jest po prostu zsynchronizowany ze wszystkimi innymi usługami Googla, z których korzystam, a w dodatku, cała masa moich klientów również z niego korzystała. Wiem, że jest sporo kalendarzowych appek, ale jeśli szukacie czegoś prostego, to myślę, że to całkiem sensowny wybór.
Spotify
dostępne tu: https://www.spotify.com/pl/
Akurat Spotify, obok Facebook Managera jest pewnie najczęściej odpalaną przeze mnie aplikacją mobilną. Muzyka towarzyszy mi przez cały dzień, dlatego dość ważne jest dla mnie, żeby móc korzystać z niej bez większych ograniczeń. Nie mam też problemu żeby za nią płacić, zwłaszcza, że są to nieduże kwoty. Nie ma reklam, mam dostęp do nowości i mogę odtwarzać playlisty offline, bez uszczerbku na transferze danych.
To też jedyne narzędzie służące jedynie do rozrywki w tym zestawieniu, jednak pozwalające mi mocno skupić się na pracy (tak, jestem jedną z tych osób, które pracują przy muzyce).
Z czego zrezygnowałam?
Thunderbird / Outlook i inni klienci poczty
I choć nadal korzystam z tego pierwszego w pracy, używam jedynie opcji przeglądania poczty. Nigdy nie potrafiłam się przekonać do tych wszystkich rozbudowanych funkcjonalności klientów pocztowych. A skoro ich nie używam, nie ma potrzeby żeby zajmowały mi miejsce na dysku. Wszystkie skrzynki pocztowe przeniosłam do Gmaila.
To-do listy
Tu była cała masa appek. Przetestowałam chyba wszystkie możliwe dostępne na iPhone i ostatecznie do żadnej się nie przekonałam na dłużej. Wynika to z tego, że mimo robienia codziennie całej masy list, robię je analogowo. W kalendarzu, notesie i post-itach. I niesamowitą przyjemność sprawia mi fizyczne ich odhaczanie 🙂
Appki do “organizowania, planowania dnia”
Zapominałam o nich po tygodniu, do żadnej się ostatecznie nie mogłam przekonać. Zwykły kalendarz załatwia całą sprawę.
Strony / appki do agregowania treści
Miały być źródłem inspiracji na teksty do bloga. Pech, że i tak nie mam czasu ich przeglądać, a większość tekstów trafiałaby do Pocketa. Tym bardziej, że odkryłam, że to nie problem z pomysłami mam, a po prostu rozpisywaniem ich na konkretne artykuły 😉