Ostatnio na blogu trwał konkurs, w którym pytałam was o to, co przeszkadza wam w wydarzeniach online. Webinary, konferencje online, wykłady to dość popularne teraz formy dzielenia się wiedzą. I nie zawsze są darmowe. Ba, powiedziałabym, że zdarzają się bilety na konferencje online mające ceny zbliżone do tych stacjonarnych. Pojawia się więc pytanie – czy warto w nie inwestować?
Często pojawiające się zarzuty
O wasze doświadczenia pytałam w kilku miejscach – dostałam trochę ponad 70 komentarzy, często bardzo rozbudowanych, o tym co wam przeszkadza i jak byście to zmienili. Konferencje online mimo, że mają wielu swoich zwolenników, mają jeszcze sporo do poprawienia.
Do najczęściej pojawiających się zarzutów można zaliczyć:
- Problemy techniczne po stronie organizatora
- Brak merytoryki mimo obietnic poruszania ciekawych wątków w opisie wydarzenia
- Brak interakcji między uczestnikami i na linii prowadzący-uczestnik
1. Problemy techniczne
To chyba największa zmora i uczestników i prowadzących. Ale faktem jest, że wiele z nich można wykluczyć przy dobrym zaplanowaniu i organizacji. To zazwyczaj problemy z siecią (od strony prowadzącego lub wręcz organizatora/platformy, na której prowadzone jest wydarzenie), słaba jakość dźwięku czy niedziałające slajdy. W efekcie zdarza się, że pierwsze 5-10-15 minut wystąpienia poświęca się na rozwiązywanie problemów. Dla mnie super irytujące, zwłaszcza, gdy problemy powtarzają się przy prawie każdym prelegencie. Sęk w tym, że one naprawdę nie muszą się pojawiać.
Mówiąc krótko, niższy próg wejscia (finansowy) sprawia, że za wydarzenia online bierze się każdy, co sprawia, że mamy bardzo dużo wydarzeń słabej jakości. – Katarzyna
Platformy można przetestować wcześniej, tak samo jak połączenie sieciowe czy jakość mikrofonu. Wiadomo, że zdarzają się sytuacje losowe (odcinają prąd albo pada sieć), ale i na nie, chociaż częściowo można zaplanować jakieś alternatywy. Najsprytniej ogarnęły to wydarzenia, które… nie streamują wykładów na żywo. Przykładem jest choćby Elementarz UX, którego dotyczył konkurs.
Przyznam szczerze, że miałam co do tego trochę wątpliwości, ale jeśli by się zastanowić, wykład i tak jest wykładem. Nawet jeśli leci na żywo, prelegent zazwyczaj nie zerka na bieżąco na czat, czy też nie dyskutuje z innymi osobami. Po prostu prowadzi swoje wystąpienie. Dzięki temu można zadbać o kawałek dobrego materiału, wyciąć wszelkiej maści wpadki, dodać slajdy czy nagrania, kiedy faktycznie to potrzebne i nie ma obawy, że coś się wysypie. No i organizatorzy mają wgląd w jakość wystąpienia PRZED prezentowaniem go publiczności. Dla mnie bomba!
Co z odpowiedziami z wirtualnej sali? Tu widziałam dwa rozwiązania. Wspomniany Elementarz UX ma dedykowanego Slacka, gdzie prelegenci pojawiają się w określonych godzinach i są dostępni na czas Q&A. Widziałam również rozwiązanie, które zakładało wpięcie się prelegentów na żywo, na czas takiej sesji. W dużej mierze będzie to pewnie zależne od wykorzystywanej platformy konferencyjnej.
A co z prostszymi formami jak webinary i streamingi online? Tworząc takie wydarzenie w domowym zaciszu również zachęcam do testowania. Jeśli prowadzimy live na kanale YouTube albo Facebooku, można założyć testowe konta, na których nikt nas nie obserwuje (mogą być ukryte) i potestować narzędzia. Sama miałam przez długi czas słabą jakość nagrań audio w spotkaniach na żywo. Testowałam trzy różne mikrofony, aż nie odkryłam, że problem nie leży w nich tylko… w gnieździe w moim komputerze.
Światło też warto przetestować o różnych porach dnia. Ostatnio zmieniając biuro, okazało się, że na nagraniu widać… mrugające żarówki sufitowe. Niestety, odkryłam to 10 minut przed webinarem, a przecież miałam mnóstwo czasu żeby to przetestować. Warto sprawdzić jak wygląda nasz kadr, gdy świeci ostre słońce i gdy tego słońca brakuje (szybko robi się teraz ciemno).
Kilka godzin przed polecam też zaktualizować oprogramowanie, wyłączyć powiadomienia, zrobić porządek na pulpicie i w zakładkach przeglądarki jeśli planujecie udostępniać ekran.
2. Brak merytoryki
Dobra, zabrzmię trochę jak hejter, ale… nie tylko konferencje online mają z tym problem. Mieliście tak, że skuszeni ciekawym tematem, przychodzicie na webinar, wykład, prelekcję, czy nawet warsztaty i… klops? Okazuje się, że ani forma podania informacji, ani mięso po które przyszliście, nijak się mają do obietnic serwowanych przed wydarzeniem. Spotkałam się z tym zawodem i w przypadku stacjonarnych wydarzeń i tych online i zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku, miałam okropne poczucie straty czasu. O ile w przypadku darmowych wydarzeń online, możemy po prostu wyłączyć przeglądarkę i zająć się czymś innym, tak przy płatnych wydarzeniach, jest to conajmniej rozczarowujące.
Brak informacji o tym, dla kogo konkretnie jest przeznaczony webinar czy konferencja. A na miejscu okazuje się, że są jakieś totalne podstawy, ogólniki. Albo w opisie jest informacja, z której wynika, że jest dla prawie dla każdego (managerów, specjalistów, osób, które chcą się dopiero zapoznać z tematem, itd). Koniec końców to nie jest ciekawe dla nikogo. – Nadia
Ten „brak merytoryki” jak to nazywali uczestnicy konkursu, wcale nie musi być złą wolą organizatorów czy brakiem wiedzy występującej osoby. Kilka osób zwróciło uwagę, że wystarczyło by po prostu zadbać o odpowiedni opis wydarzenia, wątków, które będą poruszane, z określeniem na jakim poziomie będą prezentowane treści. Czy wydarzenie jest kierowane do początkujących projektantów i badaczy? A może treści kierowane są do doświadczonych specjalistów, którym nie trzeba tłumaczyć podstaw?
Jeżeli takie informacje nie są podawane w opisie wydarzenia, no cóż. Możemy wyobrażać sobie różne rzeczy. A tym samym budować pewne oczekiwania, które gdy nie zostaną spełnione, kończą się gorzkim rozczarowaniem.
3. Brak interakcji
Coś co mi nie wydawało się szczególnym problemem (jestem z tych co lubią podpierać ściany), okazuje się dość często pojawiającym się wątkiem. Czas wypadu na konferencje czy meetup, był w jakimś sensie czasem wyjątkowym. Dla mnie oznaczało to najczęściej kilka dni pobytu poza domem (czas na dojazd – dzień wcześniej, czas trwania konferencji i powrót). Na miejscu była okazja do poznania nowych osób, porozmawiania z tymi, których się nie zna, ale od dawna obserwuje.
Dzięki konferencjom poznałam całą masę świetnych ludzi, z którymi utrzymuję kontakt do tej pory. A naprawdę nie jestem gadułą i pierwszą do zagadywania. Wyobrażam sobie, że osoby bardziej kontaktowe ode mnie, miały więc na takich wydarzeniach raj!
Brak networkingu przed i po evencie. Często taka sesja zapoznawcza była wpisana już w agendę spotkania, czasami koordynowana przez organizatorów, częściej jednak przybierała luźną formę. Jako osoba z natury nieśmiała zmuszałam się do przychodzenia na prelekcję wcześniej żeby skorzystać i pogadać z innymi uczestnikami i uważam to za mega wartość dodaną spotkań na żywo. Krótka pogadanka na czacie przed webinarem tego nie zastąpi 😉 – Magda
A teraz jest trochę trudniej. Z jednej strony, organizatorzy starają się zapewnić wirtualne alternatywy, jak pokoje czatowe, czaty w trakcie wystąpienia, wspomniane kanały na Slacku, czy tematyczne grupy na Facebooku. Ale nie ma co ukrywać – takie rozmowy nie zastąpią doświadczenia przypadkowo poznanych osób, które usiadły akurat obok nas.
Na jednym z wydarzeń miałam okazję wziąć udział w ciekawej formie networkingu. Platforma wykorzystywana do organizacji pozwalała na losowanie osób i dopasowywanie ich w pary na kilka minut. Oznacza to, że gdy przyłączyliśmy się do networkingu, byliśmy automatycznie parowani z innymi chętnymi do takich sesji (z dostępem do kamerki i mikrofonu), a później wysyłani do innej rozmowy.
(…) Potem 2 osoby prowadzące przedstawiały swój temat i na ostatnie pół godziny przenieśli się do osobnych dwóch pokoi. Można było wybrać do którego pokoju pójść i zadać pytanie prowadzącemu. Wszystkim zarządzała koordynatorka, kiedy ona mówiła w tle leciała muzyczka. Bardzo to było angażujące i to było super i tak bym widział webinary – Łukasz
Kolejny temat to interakcje między prowadzącymi, a uczestnikami. Najprościej osiągnąć to przez sesje Q&A, które mogą być moderowane przez dodatkową osobę. Prowadziłam niejedno spotkanie na żywo i zdarza się, że komentarzy na czacie pojawia się mnóstwo (i nie wszystkie są pytaniami lub bieżącymi komentarzami do rozmowy). Uczestnicy po prostu ze sobą debatują i to jest super! Ale nadążyć nad rozmową i jednocześnie prowadzić wykład jest praktycznie niemożliwe.
Dlatego taka dodatkowa moderacja bardzo się przydaje. Na webinarach organizowanych przez Strefę Designu Uniwersytetu SWPS poza prowadzącymi i gośćmi, na czacie jest dostępny właśnie dodatkowy moderator. Odpowiada na pytania organizacyjne (np. – Czy będzie dostępne nagranie później?), wkleja linki do stron, które są cytowane oraz wybiera pytania dla gości. Usprawnia to rozmowę i sprawia, że całość przebiega płynnie.
Spotkałam się też z formą Q&A, która pozwala na dołączanie do głównego ekranu wydarzenia zadającym pytania. Można było włączyć kamerkę i mikrofon i „usiąść obok” prowadzących. Tu akurat nie było zbyt wielu chętnych i większość osób zadawała pytania pisząc. Niemniej, była to ciekawa forma prowadzenia takiej rozmowy i warta rozważenia przez organizatorów.
Ciekawe rozwiązania, z którymi się spotkaliśmy
Wśród pomysłów podawane były również rozwiązania, z którymi uczestnicy już spotkali się na innych wydarzeniach. To na przykład udostępnianie notatek, podsumowań i prezentacji, czy też innych materiałów, które są proste do dystrybucji w trakcie wydarzenia. Np. pobranie dokumentu przez podany w opisie lub na czacie link.
Organizatorzy dwoją się i troją, żeby zapewnić uczestnikom jak najlepsze doświadczenia. Świadkiem takich starań byłam w trakcie UXRConf Anywhere 2020, gdzie sesje przerywane były wystąpieniem na żywo DJa. A także ćwiczeniami yogi w domu!
Za dużą zaletę uważam też udostępnienie platformy i innych miejsc społeczności dzień lub dwa wcześniej. Możemy dzięki temu nauczyć się nowego narzędzia, stworzyć konta i uzupełnić profile, a także zapoznać się z innymi uczestnikami.
Stałe wsparcie zespołu technicznego też jest na wagę złota. Wiecie, kiedy próbujecie się zalogować i dziwnym trafem nie możecie dostać się na wystąpienie. Coś nie działa, a prelekcja trwa. Taki dostęp do osób, które na czacie mogą szybko pomóc jest nieoceniony. Zarówno dla osób występujących, jak i uczestników.
Nie spotkałam się jeszcze ze skutecznym zastąpieniem… bufetu z kawą. To właśnie w trakcie nalewania kawy nierzadko poznawałam nowe osoby i wywiązywały się niezobowiązujące rozmowy. Ale jestem skłonna zamienić go na siedzenie w dresie w swoim fotelu (coś za coś!).
Lubię konferencje online
Jakkolwiek brakuje mi trochę wydarzeń stacjonarnych (a przede wszystkim podróżowania), to lubię wydarzenia online. Mają niesamowity potencjał i są przede wszystkim bardziej dostępne. Ich ceny nierzadko są kilkukrotnie niższe niż ich stacjonarne odpowiedniki, a coraz częściej trafiam na interesujące darmowe formaty. Udział w konferencji w innym mieście to nigdy koszt samego biletu. Trzeba dojechać, czasem przenocować, do tego coś zjeść, czy napić się na aferze. Niektórzy mają wsparcie firmy, która pokryje koszty wyjazdu, a reszcie pozostaje opłacenie wszystkiego z własnej kieszeni.
Zdecydowanie jestem największą fanką tych wydarzeń, które udostępniają nagrania po samym wydarzeniu. Zwłaszcza te zagraniczne, które odbywają się w innych strefach czasowych. Można wtedy wybrać pojedyncze wystąpienia i obejrzeć te, które interesują nas najbardziej. Regularnie wypada mi coś, gdy odbywa się darmowe wydarzenie. Te, które udostępniają nagrania oglądam kilka dni później, kiedy znajdę na to chwilę. Inne niestety mi przepadają.
Przed organizatorami stoi masa wyzwań. Życzę im wszystkim samych dobrze zorganizowanych, ciekawych i bogatych w fascynujące wystąpienia wydarzeń. Bo wszyscy na tym skorzystamy!
Konferencje online, wybieracie się?
A jak jest z wami? Wybieracie się na konferencje online, czy raczej czekacie na normalniejsze czasy? Ja na razie zapisałam się na jedno wydarzenie na przyszły rok i będzie to UXLx Masters. I powoli rozglądam się za kolejnymi.