Brak weny czy wypalenie? Blokady twórcze i inne brzydkie słowa.

Podejrzewam, że jeśli coś tworzycie – obrazy, grafikę, muzykę czy teksty, stanęliście w którymś momencie pod ścianą, że – nie ma mowy – nie jesteście w stanie TERAZ stworzyć czegoś sensownego. Wena, natchnienie, inspiracja. Brakuje wam weny, koniec, nic nie stworzycie. Czasami te momenty twórczej niemocy zamieniają się w dni i tygodnie, gdy nie możecie zebrać się do pracy. Mówimy wtedy o blokadzie twórczej, po angielsku creative block, i dzisiaj trochę o tym skąd się bierze, jak sobie z nią poradzić i jak poznać czy to przypadkiem nie jest już wypalenie zawodowe.

Wersję audio tego materiału znajdziecie na YouTubeSpotify.

A self-respecting artist must not fold his hands on the pretext that he is not in the mood. – Pyotr Ilyich Tchaikovsky

Odkąd pamiętam coś sobie tam zawsze tworzyłam. Rysowałam, malowałam, szyłam, kleiłam, robiłam biżuterię, odnawiałam meble, trzaskałam papeterię ślubną, modelinowe breloczki i broszki i sporo pisałam. Gdy miałam flow potrafiłam namalować obraz w formacie a0, pędzelkiem zerówką, czyli takim mikro mikro w kilka nocy. I mieć z tego mega radochę. Miałam dni i noce, gdy nie mogłam przestać robić rzeczy. A potem zawsze przychodziły momenty, kiedy opadałam z twórczych sił.

I dni lub tygodnie zabierało mi żeby do tworzenia wracać. I zupełnie sobie tym głowy nie zawracałam, dopóki wszystkie te rzeczy robiłam dla zajawki. Jasne, zdarzało mi się robić zamówienia i sprzedawać moje wytwory, ale nie była to regularna praca, a zamówienia nie spływały jakoś super często. Niemniej, bywały momenty, że zamówione zaproszenia ślubne robiłam na dzień przed wysłaniem ich do młodej pary, bo odkładam to w nieskończoność aż no właśnie, przyjdzie wena.

Pierwszy kryzysik złapałam na studiach. Kiedy okazało się, że coś co do tej pory robiłam dla zabawy, muszę robić regularnie, zostaję poddana ocenie, a co najważniejsze – na koniec semestru ta ocena zaważy o tym, czy ten semestr zaliczyłam czy nie. W efekcie, i tu czasem się zastanawiam jak w ogóle przeszłam przez te studia, bardzo dużo rzeczy mi szybko zbrzydło i zostawiałam je sobie na ostatnią chwilę. Bo wciąż czekałam no wiecie, na wenę. Tylko ta niekoniecznie chciała przyjść. A jak przychodziła, okazywało się, że zamiast malować pięć zaległych obrazów, mam bardziej ochotę na nie wiem, pisanie opowiadania.

Gdy zaczęłam zawodową pracę, a pierwszą taką poważną była praca w agencji reklamowej, moja wizja twórczości i artystycznego życia legła w gruzach. Bo brutalnie okazało się, że no cóż, klienci nie będą czekać na to czy mam wenę czy nie, ma być zrobione na już. A właściwie na wczoraj. I tak, boleśnie przekonałam się co oznacza życie na ASAPIE.

Pamiętam, że te pierwsze doświadczenia pracy w agencji były przerażające. Bo o ile na studiach miałam tak naprawdę bardzo dużo czasu na stworzenie projektu, w realnym świecie było go tak 50 razy mniej. I pamiętam tę obawę, z pierwszych dni pracy, że nie dam sobie rady, bo ja przecież nie będę w stanie w ciągu jednego dnia wymyślać 5 różnych koncepcji i tak codziennie, przez pięć dni w tygodniu. Obawy okazały się niesłuszne, bo odrobina ćwiczeń i podpatrywania bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek pokazały, że… no właśnie, nawet jak nie masz weny, możesz tworzyć. I to całkiem nieźle.

The idea of divine inspiration and an aha moment is largely a fantasy. Anything of value comes from hard work and unwavering dedication. If you want to be a good artist you need to look at other artists, make a lot of crappy art, and just keep working. – Sydney Pink

I o ile z problemem tego napieprzania pomysłami w pracy i na uczelni radziłam sobie presją dedlajnów, to trochę inaczej miała się (i w zasadzie ma nadal), kwestia projektów pobocznych. Jako projekty poboczne traktuję te wszystkie, które robię po godzinach pracy, dla swojej zajawki i z reguły nie wiążą się z jakimiś konkretnymi zobowiązaniami. Np. mój blog, kanał, podcast, newsletter. Z małymi wyjątkami, gdy podpisuję umowę na współpracę reklamową i siłą rzeczy zobowiązuję się do zrobienia czegoś w określonym czasie.

Ale np. zupełnie nie podlegam żadnym terminom i umowom, w temacie rękodzieła. Tworzę sobie dla siebie, dla swojej higieny umysłu, od czasu do czasu rzeczy fizyczne. To jakieś hafty, wyszywanki, dużo pracuję z papierem, mam swoje pamiętniki, notesy z podróży, albumy, które wyklejam ręcznie. I tu faktycznie zdarza mi się mieć spore blokady. I u mnie to przejawia się często tak, że mam ochotę coś porobić, mam na to czas i przestrzeń i siadam przed biurkiem (mam nawet osobne biurko do takiej pracy) i nagle pustka.

I nie jestem w stanie tych wszystkich pomysłów i chęci przełożyć na fizyczny obraz. Rozkładam farby żeby zaraz wszystko schować. Zaczynam coś rysować i po 15 minutach wkurzona zamykam notes i nie siadam do niego przez kolejne tygodnie. I narasta ta frustracja, bo chcę coś robić, chcę się czuć produktywna i twórcza, że działam, że tworzę, ale no właśnie, jakoś mi nie idzie.

I give myself permission to just make for the sake of making without any thought to the outcome, which can be surprisingly hard. … What I would tell my younger self is this: There is no ‘right’ way to make art. The only wrong is in not trying, not doing. Don’t put barriers up that aren’t there – just get to work and make something. – Lisa Golightly

Takie okresy, w których występuje „ograniczenie” twórczego myślenia i działania nazywamy blokadami twórczymi. To frustrujące okresy gdy mamy problem ze znalezieniem inspiracji i generowaniem nowych pomysłów. Mogą mocno przeszkadzać nam w procesie projektowania (czy generalnie tworzenia) i wpływać na naszą produktywność. Występują na każdym etapie projektu, nie tylko na początku! I jest kilka sposobów żeby sobie z nimi radzić. Ale zanim przejdziemy do sposobów, zerknijmy na to, co może powodować te blokady?

Przyczyny blokad twórczych

Zdrowie psychiczne

Usłyszałam kiedyś od pewnej osoby, że owszem, stan depresyjny albo kryzys, w którym się znajdujemy, może wywołać blokady twórcze. Jednocześnie, tutaj cytat, „to jeden z najlepszych bodźców do tworzenia”. Wiecie, że nic tak nie pobudza do robienia sztuki jak nieszczęście. Złamane serce, utrata bliskiej osoby, to wszystko może nas zainspirować do stworzenia dzieła naszego życia jak już się trochę wypłaczemy.

Jeżeli w waszym życiu dzieje się źle i czujecie, że coś w waszych głowach nie działa tak, jak sobie tego życzycie, to wyraźny sygnał żeby poszukać pomocy. Zanim szarpniecie się na dzieło życia, umówcie się na wizytę u terapeuty. Pogadajcie z kimś kto pomoże wam poukładać sobie pewne tematy. Zdrowie psychiczne nie tylko nie pomaga w kreatywności, ale wiąże się z szeregiem innych trudności i zagrożeń. Dbajmy o nasze głowy, to najlepsze narzędzia projektowe jakie mamy.

Stres

Niezależnie co go wywołuje – sytuacja w pracy, domu czy na świecie, stres jest… niezdrowy. I wiem, łatwo powiedzieć – ej, weź się nie stresuj. Ale jeśli w waszym życiu dzieją się teraz rzeczy, które absolutnie was dekoncentrują i większość dnia po prostu martwicie się czymś innym, przestańcie się cisnąć i oczekiwać, że będziecie jednocześnie sypać pomysłami jak z rękawa. Stresujące sytuacje wynikają często z czynników zewnętrznych, na które możemy nie mieć wpływu. Ale jeśli jest coś, co może ukoić wasze nerwy, warto tego spróbować. Nawet nie w imię większej kreatywności, ale po prostu higieny psychicznej.

Zmęczenie psychiczne i fizyczne

Trudno wykorzystywać nasz twórczy potencjał kiedy jesteśmy zmęczeni fizycznie i psychicznie. Za mało snu, niezdrowy styl życia i zbyt długie godziny pracy (zwłaszcza przy biurku) będą wpływać na naszą kreatywną „produktywność”. Jeśli wasze myśli krążą wokół powrotu do łóżka albo ostatnich minut pracy, to trudno będzie znaleźć pokłady energii na wymyślanie oryginalnych rozwiązań.

If you hear a voice within you say – you cannot paint, then by all means paint, and that voice will be silenced. – Vincent Van Gogh

Strach przed porażką

Strach przed popełnieniem błędów lub wykonaniem kiepskiej pracy to taki kontrproduktywny przypadek. Bo z jednej strony chcemy tworzyć, ale z drugiej nic nie robimy, bo boimy się porażki. Kiedy są za bardzo skupiamy na unikaniu niepowodzeń, podejmowanie ryzyka i odkrywanie nowych pomysłów staje się wyzwaniem. I zamiast twórczo poszukiwać niestandardowych rozwiązań, jest szansa, że zbytnio ograniczymy się do utartych ścieżek.

Brak wiedzy i doświadczenia

Kreatywność rozwijamy dzięki odkrywaniu nowych rozwiązań, innych perspektyw, ciekawych dziedzin, również spoza naszej specjalizacji. Jeśli zbyt długo zamykamy się w konkretnym pudełku, napatrzymy na rozwiązania, które już dobrze znamy, może być nam ciężko wyjść poza te normy.

Jak radzić sobie z blokadą twórczą?

Być może już o tym słyszeliście, może sami tego doświadczacie, ale często zdarza mi się słyszeć, że – Najlepsze pomysły zawsze wpadają mi pod prysznicem. Albo kiedy już sobie leżę w łóżku i oglądam seriale.

W moim przypadku często dzieje się to na wakacjach lub kiedy coś piekę lub gotuję. Ale chyba widzicie już pewną zależność. Że zdarza się to wtedy, kiedy pewnie trochę mniej stresujemy się pracą, kiedy wchodzimy już w fazę relaksu i nagle nasza głowa dostaje takiego pomysłowego strzała.

Są jednak konkretne porady na to jak sobie z blokadami radzić i są to między innymi:

Zadbanie o siebie

Taka oczywistość i na pewno nie powinna dotyczyć wyłącznie twórców, ale skoro już wiemy, że za dużą część blokad twórczych odpowiada zmęczenie i stres, to dbałość o podstawy, których potrzebujemy do życia, będzie nam bardzo potrzebna. Regularne posiłki, sen, jeszcze raz sen i odpoczynek, to taka zupełna podstawa. Na jednych działa wyczynowy sport, na innych spacer po parku, wyjście z psem albo poleżenie z książką. Sami dobrze wiecie, co działa na was relaksująco – nie polecam jednak używek, te wbrew pozorom mogą stępić nasze kreatywne podejście.

You can, you should, and if you’re brave enough to start, you will – Stephen King

Ilość ponad jakość

I pomyślicie, jak to? Ale poczekajcie. Zamiast czekać, aż pojawi się idealny pomysł, warto wypróbować podejście, które świetnie sprawdza się w technikach ideacji gdy pracujemy z grupą, np. w formie burzy mózgów.

Czyli zaczynamy od generowania ogromnej liczby pomysłów ale… bez oceniania i skupiania się na tym czy są dobre czy złe. Zapisujemy hasłowo wszystko to, co przychodzi nam na myśl, niezależnie od tego jak dziwny i niekonwencjonalny albo wręcz denny może się wydawać każdy z pomysłów. Chodzi o to, że pobudzamy naszą głowę do myślenia i tworzymy nowe połączenia. W grupie można robić burzę mózgów, ale jeśli pracujecie samodzielnie, dobrze sprawdza mi się mapowanie – mind mapping. Pisałam o tej technice kiedyś na blogu, ale w skrócie to łączenie kropek.

To tworzenie powiązań i generowanie pomysłów – budowanie skojarzeń. Wyobraźcie sobie, że trzeba zaprojektować identyfikację dla konferencji z obszaru, na którym się nie znacie. Głównym hasłem może być ich temat przewodni lub branża, a nawet słowo „konferencja”. Od tego głównego słowa wpisujemy dookoła niego skojarzenia – jeśli jest konferencja, to możemy wpisać np. panel dyskusyjny, warsztaty, prelekcja, prezentacja, mikrofon, sala konferencyjna itd.

Następnie od każdego tego słowa, dodajemy nowe, które kojarzą nam się z tym słowem – to mogą być obrazy, zapachy, emocje, ludzie, miasta, symbole i tak dalej. Chodzi o stworzenie dużej mapy powiązań. Ta metoda brzmi mało projektowo, ale uwierzcie mi, że potrafi zdziałać cuda.

If it is a bigger creative block, I try to ride it out and just let it happen. I will still draw, but most pieces will end up in the trash, and that’s OK. I think some of the biggest bursts of creativity and artistic growth I’ve had are usually preceded by a big creative block. – Ashley Goldberg

Ponadto warto wyrobić sobie rutynę robienia rzeczy. Nie wszystko co tworzymy musi mieć nadzwyczajną wartość i jakość. Powiedziałabym, że raczej większość rzeczy, które robimy są bardzo średnie, a raz na jakiś czas uda nam się stworzyć, coś, z czego będziemy wyjątkowo dumni. Ale to robienie, próbowanie, testowanie, wykorzystywanie nowych podejść, technik, a nawet narzędzi, nawet jeśli przynosi nieciekawe efekty, może doprowadzić nas w pewnym momencie, do przełomu. I okaże się, że odnaleźliśmy zupełnym przypadkiem coś, co nam mocno siadło.

Nieoczywiste źródła inspiracji

Jeżeli projektujecie logo albo jakąś stronę dla konkretnej branży, to najgorsze co możecie sobie zrobić, to oglądać w kółko projekty z tego samego obszaru. Projektujecie stronę dla agencji rekrutacyjnej? Błagam, nie oglądajcie tylko projektów z tego obszaru. Ba, zachęcam was do tego, żeby inspiracji w ogóle nie szukać w innych stronach. Jasne, analiza konkurencji i benchmarków to jedno. Ale inspiracje mogą przyjść do was z zupełnie niepowiązanych z tematem źródeł. Kiedy zajmowałam się projektowaniem opakowań, zaskakująco dużo inspiracji znajdowałam w okładkach książek i magazynów. Świetne inspiracje do stron i aplikacji, możecie znaleźć w ilustracjach i reklamach. Ostatnio zachwycam się sztuką tekstylną i znajduję tam mnóstwo, nieoczywistych rozwiązań.

When I am stuck … I just search for excitement, but not too hard. It is when I find myself playing more than trying that I find my way out of a block. – Aris Moore

Warto stawiać na szeroką gamę bodźców i szukać źródeł inspiracji w różnych dziedzinach – poza projektowaniem. Sztuka, literatura, przyroda, muzyka i inne dziedziny, które wzbudzają waszą ciekawość. Poszerzacie w ten sposób swoją perspektywę.

Przestrzeń do pracy

To punkt, który ma dla mnie duże znaczenie. Czyli jak wygląda przestrzeń, w której pracuję i jak się w niej czuję. Jeśli musiałabym 8 godzin dziennie, od rana do wieczora, siedzieć na tak zwanym open-space, pewnie moja produktywność mocno by spadła. To przestrzeń i środowisko, w którym nie czuję się komfortowo – głównie ze względu na bycie introwertyczką i faktem, że uwielbiam przyjmować przed komputerem absurdalnie dziwne pozycje.

Co trudno robi się w otoczeniu innych ludzi. Pracowałam w firmie, gdzie niejako byłam do tego zmuszona i to, co pomogło mi to próba dostosowania trochę tego otoczenia do siebie. Postawienia jakichś dupereli, przyczepienia obrazków, pocztówek, czegoś co odwracało trochę moją uwagę od surowego wnętrza, które no lekko mówiąc, nie było zbyt inspirujące.

Mam ten komfort, że mam osobny pokój do pracy z domu – ale nie zawsze tak było. Nawet jeśli mieszkałam w kawalerkach, a tak było przez większość mojego zawodowego rozwoju, starałam się znaleźć w mieszkaniu taką przestrzeń, która była wyłącznie do pracy. Jakiś kąt, do którego siadałam. Czasem udawało się go jakoś wizualnie od reszty pomieszczenia oddzielić, np. kwiatkiem albo kanapą. I tam stawiałam sobie na biurku jakąś kratkę, do której przyczepiałam pocztówki, wycinki, jakieś inspirujące obrazki.

Teraz robię to na ścianie, po prostu przyklejam plakaty, zdjęcia i pocztówki z różnych miejsc i stworzyłam sobie dzięki temu przestrzeń, która mnie inspiruje. Każdy ma inaczej i w miejscu gdzie ja się czuję dobrze, inna osoba, może mieć zupełnie na odwrót. Może lubicie bardziej minimalizm i musicie mieć zawsze super wysprzątane biurko, żeby lepiej się skupić. No ale chodzi o to, że prawdopodobnie wiecie dobrze, jaka przestrzeń potrzebna jest żeby skupić się na pracy. Warto więc dążyć do tego, by móc sobie ją zapewnić.

Creativity is just connecting things. When you ask creative people how they did something, they feel a little guilty because they didn’t really do it, the just saw something. It seemed obvious to them after a while. – Steve Jobs

Coś pod ręką do zapisywania pomysłów

Pracowałam z dyrektorem kreatywnym, który się śmiał, że zawsze jak idzie spać, to ma przy łóżku ołówek i kartkę. Bo zdarza mu się obudzić w środku nocy i mieć jakiś genialny pomysł. Niestety, z reguły o nim do rana zapomina, więc zaczął je sobie notować.

Wiadomo, że rano ten genialny pomysł wcale nie musi wydać się taki genialny, ale chodzi o to, żeby mieć miejsce do dokumentowania naszych pomysłów. Ja przez długi czas miałam przy sobie jakiś notes i ołówek, ostatnio staram się minimalizować rzeczy, które przy sobie noszę z troski o moje plecy, więc nie zawsze mam teraz kartkę i ołówek pod ręką.

Ale, prawie zawsze mam przy sobie telefon. I w tym telefonie mam zwykłą, systemową aplikację do robienia notatek. I w tych notatkach lądują wszystkie rzeczy. Czasami jadę tramwajem i mi się coś przypomni. Czasami ktoś wyśle maila i nie chcę żeby mi to umknęło. Wrzucam czasem losowe hasła, skojarzenia a czasami zdarza mi się w pociągu napisać pół nowego blogowego posta. Wiecie o co chodzi. Po prostu miejcie coś, gdzie będzie można zapisać pomysł. I uwierzcie mi, nawet jeśli macie dobrą pamięć, jak na złość, może wam ten genialny pomysł czasem wylecieć z głowy.

I don’t wait for moods. You accomplish nothing if you do that. Your mind must know it has got to get down to work. – Pearl S. Buck

Blokada twórcza czy wypalenie zawodowe?

Blokady twórcze, powtarzając się już trochę, są takimi tymczasowymi stanami, które sprawiają, że trudniej nam się pracuje umysłowo, nie możemy ruszyć z pracą lub czujemy się mniej produktywni i szybko się zniechęcamy do dalszego tworzenia. Powiedziałabym, że są wpisane w żywot twórców i naprawdę łatwo w dzisiejszym naładowanym bodźcami i informacjami świecie je zaliczyć. Nie są sygnałem, że nie nadajemy się do tej roboty, po prostu nasz organizm mówi nam w ten sposób, że musimy trochę bardziej zadbać o siebie niż o swoje portfolio.

Ale są przypadki, gdzie to zniechęcenie i frustracja rosną do niebezpiecznych rozmiarów. Nagle okazuje się, że na myśl o pracy robi nam się niedobrze. Czujemy się źle, stresujemy się jeszcze bardziej, nie mamy siły ani ochoty wstać z łóżka czy kanapy i otworzyć kompa, notesu, czy czego tam używamy w codziennej pracy. Mamy wrażenie, że na naszych barkach ciąży jakaś niewidoczna siła i szepcze nam do ucha, że to nie ma sensu, nie warto, jest beznadziejnie i wcale nie zapowiada się, że będzie lepiej.

Pojawiają się bóle głowy, problemy ze snem, problemy z układem pokarmowym, lęk, problemy z pamięcią i koncentracją. Praca daje wam poczucie wyeksploatowania i byle drobnostka, potrafi przynieść sporo nerwów. W pewnym momencie przychodzi zobojętnienie, brak poczucia sprawstwa i czujecie, że to wszystko po prostu prowadzi do nikąd. Psychicznie i fizycznie czujecie się coraz gorzej.

Jeśli ten stan trwa tygodniami i czujecie, że jesteście tylko w coraz głębszej dziurze, z której coraz trudniej się wydostać, to może być znak, że dopadło was wypalenie zawodowe.

I tu nie mam żadnych złotych rad. W niektórych krajach wypalenie zawodowe jest traktowane jako jednostka chorobowa i zaleca się aby problem konsultować z psychologiem lub psychiatrą.

Pamiętajcie też, że w Polsce funkcjonuje Kryzysowy Telefon Zaufania 116 111 – numer jest bezpłatny i powstał z myślą o osobach, które z różnych powodów nie mają możliwości bezpośredniego kontaktu z psychologiem.

A na stronie https://116111.pl można sprawdzić również siatkę dyżurów specjalistycznych. Jeżeli potrzebujecie wsparcia lub znacie osoby, które mogą go potrzebować, nie bójcie prosić o pomoc.

You May Also Like
angielski w pracy grafika
Read More

Angielski w pracy projektanta

O tym, że myśląc o pracy projektowej, serio trzeba wziąć naukę języka angielskiego już wspominałam. Ale temat wrócił ostatnio kilka razy w rozmowach…
Read More

Mentoring dla projektantów – czy warto?

Kiedy przygotowywałam się do rozmowy na kanale z Ulą Mitas-Drozdowską, poświęconą mentoringowi, przyznam, że nie spodziewałam się ile emocji ten temat może wywołać.…