Zwolnienia w IT dopadły i mnie

Tak! Zostałam zwolniona w połowie czerwca i tak o – dopadły mnie słynne layoffsy w IT. Więc dzisiaj trochę o tym jak to wyglądało i co dalej, w wersji video na YouTube przeplatane migawkami z mojego ostatniego miesiąca.

Czy spodziewałam się zwolnienia? Nie, przynajmniej nie kiedy się o nich dowiedziałam, a nieoficjalnie wiedziałam miesiąc wcześniej. Czy byłam do tego przygotowana – tak. Obserwuję sytuację na rynku na bieżąco odkąd ostatnio szukałam pracy – czyli zeszłych wakacji. Mam przygotowaną na takie sytuacje poduszkę finansową i pod ręką dużo materiałów pozwalających szybko aktualizować portfolio i CV. Kolejne informacje o firmach, które zwalniały – w Stanach i w Europie, tylko motywowały mnie żeby się do tego mentalnie jakoś przygotować.

Jak to wyglądało?

No i siup – stało się, biuro w Amsterdamie, po raptem roku zostało zamknięte, a wraz z nim większość osób z Holandii i pracujących zdalnie z pozostałych europejskich krajów. Seniorów zastąpiono stażystami opłacanymi przez saudyjski rząd, więc mojej już byłej firmie życzę powodzenia, a ja zaczynam rozglądać się za czymś nowym.

Po ostatnim materiale dostałam dużo słów wsparcia i poklepywania po plecach, za co dziękuję, choć ten etap złości i smutku mam już za sobą. Jak wspomniałam, wiedziałam trochę wcześniej co się szykuje i dzięki temu, teraz, kiedy już oficjalnie kontrakt się zakończył, mogę ze świeżą głową zaczynać coś nowego.

Ale było trudno – o nadchodzących zwolnieniach dowiedziałam się od mojego managera i nie do końca było wiadomo kiedy to się stanie – kiedy informacja będzie oficjalna? Najpierw obstawialiśmy koniec maja, ale maj minął i nic się nie działo. Przyszedł czerwiec, a wraz z nim odwołane kilka wyjazdów na badania, które miałam prowadzić najpierw w Kuwejcie, potem w Arabii i wszystkie te wyjazdy były albo przesuwane albo po prostu odwoływane, więc zakładaliśmy, że czerwiec będzie pewnie ostatnim miesiącem.

Co było dla mnie najtrudniejsze?

I to było właśnie najtrudniejsze w tym wszystkim. To, że w pewnym momencie, wiesz, że wszystko co właśnie robisz, zaczynasz, nowe inicjatywy – nic z tego nie będzie można dokończyć. I prawdopodobnie nikt z zespołu produktowego nie będzie mieć zasobów, żeby to ciągnąć dalej. A wraz z tym, zniknęła jakakolwiek motywacja żeby wstać rano, usiąść przy kompie i być zaangażowaną w robotę, którą robiłam. Budziłam się rano i przez dobrą godzinę próbowałam się zmuszać do wstania z łóżka i ogarnięcia się do roboty. Pierwsze co sprawdzałam to kalendarz, czy nie mam już zaproszenia od HR na rozmowę o zakończeniu kontraktu. A potem siadałam do spotkań, przyklejałam uśmiech numer 5 i robiłam to, za co mi płacili.

To, co ostatecznie trochę mi w codziennej pracy pomogło i zapełniło czas, to skupienie na zamknięciu tematów, które wiedziałam, że mogę dociągnąć do końca i przygotowanie dokumentacji dla zespołu produktowego. Więc jak już oficjalnie zostałam zwolniona, jedyne co musiałam zrobić to podlinkować Product Managerów z produktów, dla których pracowałam i dać znać, że znajdą tam wszystko, czego potrzebują.

Zwolnienia zaczęły się dzień przed moim planowanym wyjazdem do Polski i faktycznie, jak już do kraju dotarłam, w poniedziałek rano dostałam zaproszenie na spotkanie – przeczytano mi ze skryptu jak jestem utalentowana i jak zwolnienie nie ma nic wspólnego z jakością mojej pracy, a zwolnienia wynikają z sytuacji ekonomicznej firmy i restrukturyzacji. Bla bla bla. Co w dużym skrócie jest totalnym bullshitem. Zostały mi przedstawione warunki ugody, którą podesłali mi na maila i poprosili żebym ją podpisała – najlepiej w ciągu dwóch dni.

I no tak. Poszłam od razu w balety na Mariacką świętować mój płatny urlop. A tak serio to nie poszłam, leżałam pół dnia w ogrodzie na, nie wiem jak to nazwać, takiej huśtawce i piłam bezalkoholowe mohito bo to już nie jest ten wiek kiedy dobrze trawi się alkohol. Ale wracając do tematu…

Co bym zrobiła inaczej?

No i to, czego teraz trochę żałuję, to fakt, że nie wzięłam prawnika do negocjacji warunków, w przeciwieństwie do chyba wszystkich zwolnionych osób. Wysłałam jednego maila z moją propozycją ugody, która została odrzucona, po raz kolejny tłumaczeniem słabej kondycji finansowej i jako, że nie umiem walczyć o takie rzeczy, po prostu machnęłam ręką i podpisałam. Moja umowa miała trwać do końca lipca, w trybie – tak zwanym – garden leave, czyli mam wszystkie benefity wynikające z zatrudnienia ale nie wykonuję swoich obowiązków. Dostawałam normalnie wypłatę, miałam ubezpieczenie, ale straciłam dostępy do wszystkich kont firmy i nikt nie oczekiwał ode mnie czegokolwiek. Do tego dostałam mniej więcej równowartość dwóch moich wypłat, jednak to było już opodatkowane bez wspomnianej w ostatnim materiale zniżki podatku – i po obcięciu 49% podatku zrobiło się trochę smutno.

No i dlaczego żałuję? No bo wiem jakie warunki wynegocjowały pozostałe osoby – np. przedłużenie kontraktów wraz z benefitami do października. Więc na przyszłość, jeśli zdarzy mi się podobna sytuacja, już wiem, że warto konsultować się z kimś z zewnątrz.

Od sierpnia „słodkie” bezrobocie

No i tak, mój pierwszy tydzień bezrobocia trwa. Co teraz? Po ponad miesiącu wakacji, bo nie szukałam aktywnie pracy w czerwcu i lipcu, zaczęłam powoli rozglądać się za czymś nowym. Niestety – okres wakacyjny (jak zawsze zresztą) nie obrodził w liczbę ofert. Sporo jest ofert dla firm, które szukają osób z językiem niderlandzkim – a u mnie to nie jest jeszcze ten poziom żeby móc swobodnie w tym języku pracować. No i sporo agencji, które mnie nie interesują – szukam raczej czegoś w produkcie.

W ostatniej serii o szukaniu pracy wspominałam, że nie byłam super zadowolona z mojego CV i portfolio i faktycznie, CV już poprawiłam. Teraz zabieram się za skracanie portfolio – chciałabym skrócić prezentację o połowę. No i może to będzie ten moment, kiedy skończę moje portfolio w formie strony internetowej? Kto wie. Czas pokaże.

No i tak, moje dni wyglądają teraz do siebie dość podobnie. Jako, że ostatnio głównie pada, skupiam się na czytaniu, uczeniu się i odwiedzinach miejsc w Amsterdamie, które od dawna miałam na oku, a nie było okazji ich sprawdzić – i tak, głównie to muzea i kawiarnie. A gdy tylko robi się pogoda, łażę po mieście albo zwiedzam okoliczne miejscowości – więc takie trochę wakajki.

Będzie dobrze!

Wiem, że nas zwolnionych jest teraz całkiem sporo – dużo osób odezwało się do mnie, dzieląc się tym, że również w ich firmach doszło (albo wkrótce dojdzie) do grupowych zwolnień. I trzymam za nas wszystkich kciuki i wierzę, że prędzej czy później znajdziemy miejsce dla siebie. Tymczasem wracam do książki – fascynującej lektury o badaniach rynku i do usłyszenia następnym razem!

You May Also Like
portret Eli Bojarczuk
Read More

Portfolio UX – zapis rozmowy

Jako, że ostatnio, no cóż, zwolniłam się z pracy, przede mną po kilku dobrych latach, zrobienie własnego portfolio. To również obszar do którego wskazówek na swoim…
grafika UI - portfolio
Read More

Portfolio UI designera

Coraz więcej osób wchodzi w temat projektowanie interfejsów – i nic dziwnego. To wciąż poszukiwani specjaliści, którzy zarabiają całkiem porządne stawki. Dość…